[RECENZJA] CIENIE MATOWE Z GLAM-SHOPU - WARTO?

Hejka! 😎 Recenzja, którą dzisiaj przeczytasz będzie zapisem mojego rozczarowania, więc przygotuj się na marudzenie! Cienie, w których pokładałam spore nadzieje i które nadal cieszą moje oko pod względem kolorystycznym, sprawiają że nie mam ochoty po nie sięgać.
O co chodzi? Dlaczego jestem niezadowolona? Tego dowiesz się z wpisu, zapraszam!



Pojemność 1,8g
Cena 13zł
Kupisz TU 


Informacje ogólne


Skład:

Krem z pomarańczy

INGREDIENTS/SKŁADNIKI: TALC, MICA, TITANIUM DIOXIDE, PENTAERYTHRITYL TETRAISOSTEARATE, MAGNESIUM STEARATE, POLYETHYLENE, ISODODECANE, C12-15 ALKYL BENZOATE,CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, ZINC STEARATE, POLYBUTENE, SYNTHETIC WAX, PTFE, ALUMINUM STARCH OCTENYLSUCCINATE, HYDROGENATED TETRADECENYL/METHYLPENTADECENE, DIMETHICONE/VINYL DIMETHICONE CROSSPOLYMER (AND) SILICA, SILICA DIMETHYL SILYLATE, LAUROYL LYSINE, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, [MAY CONTAIN/MOŻE ZAWIERAĆ (+/-): CI 77499, CI 77742,CI 77491, CI 77007, CI 77492, CI 15850,SYNTHETIC FLUORPHLOGOPITE, KAOLIN, CI 77288, ZINC OXIDE, CI 42090, NYLON-12, CI 45410, CI 77266, CI 77510, CI 77861, TIN OXIDE, MAGNESIUM OXIDE, ALUMINA, CI 15880, CI 74160]



Cienie mają 2,6cm średnicy,umieszczono je w plastikowym opakowaniu (na foto jest akurat od turbopigmentów, stąd drobiny). Dla porównania, umieściłam obok opakowanie z Affect. 


Działanie



Cienie, które wybrałam są wszystkie w 100% matowe. Sięgnęłam po kolory uzupełniające moją paletę Dark Mattes od Viseart czyli barwy w większości zgniłe - żółte i zielone, które przełamałam Kremem z pomarańczy czyli delikatnie pomarańczowymi tonami i to jest najczystszy barwowo cień z całej szóstki.

Konsystencja cieni jest sucha, lubią się osypywać. To, co najbardziej przeszkadza mi w tej formule to fakt, że nie są to cienie łatwe w nałożeniu! Moje powieki są suche, cienie nie chcą się zbytnio przyklejać. Nie pomógł ani Duraline ani NYX Glitter Primer ani też korektor zastygający, jak Catrice w płynie czy kultowy już Loreal Infaillible More than conncealer. Co się dzieje?
Jak dokładam cienia, muszę robić to wielokrotnie, gdyż kosmetyk nie jest super napigmentowany ale to też nie daje efektu idealnego bo robią się smugi. Kiedy za pierwszym razem napakowałam koloru na pędzel i wklepałam w powiekę, otrzymałam dziwne plamy, przy rozcieraniu granic pojawiły się nieestetyczne prześwity. Postanowiłam zmienić po raz kolejny bazę...

W moim przypadku najlepiej sprawdza się korektor na olejach czyli Hean Camouflage, dzięki któremu cienie ładnie się lepią ale znowu, nie zawsze jest idealnie i problemy pojawiają się przy cieniowaniu. O co chodzi? Spójrz na foto poniżej a konkretnie na końcówkę maźnięcia na skórze, właśnie taki efekt uzyskuję najczęściej na oku i przyznam, że od dawna czegoś takiego nie miałam.


Kolory od góry:

Ławkowy, Marynowany groszek, Popsuty mat, Słomkowy, Brudny żółty, Krem z pomarańczy

cienie nakładane suchą opuszką palca, bez bazy, jedno maźnięcie


Jak widzisz, końcówka maźnięcia nie wygląda za ładnie i taki efekt uzyskuję pędzlem na powiece.
Nie jest to kwestia pędzli, zarówno z naturalnymi jak i syntetycznymi sytuacja wygląda podobnie!
Inaczej jednak jest z cieniami Affect i My Secret. O ile te drugie są tańsze od cieni Hani, tak Affect jest tylko o 2zł droższy. A efekt? Spójrz na 2 cienie Affectu i 1 My Secret, na to jak rozkłada się pigment a zrozumiesz o co mi chodzi.


Kolory od góry:

My Secret nr 513
Affect M-1090
Affect M-1014


cienie nakładane suchą opuszką palca, bez bazy, jedno maźnięcie


A  tak cienie Hani prezentują się w makijażu.


Więcej fotek KLIK

Więcej fotek KLIK


Co jeszcze zauważyłam? Po dłuższym czasie użytkowania, zauważyłam brzydkie, nieestetyczne grudki oraz białe kropki w cieniach Glam-Shopu, podobne do tych jak w My Secret czy u Affect, jednak u Hani tych grudek jest znacznie więcej, co też dla mnie jest pewnym zaskoczeniem.


 na górze cienie My Secret, poniżej Glam-Shopu

Generalnie, formuła cieni Hani przypomina mi te z My Secret, chociaż z MS pracuje mi się lepiej. Kwestia barw? Niekoniecznie! Te dwa odcienie zgniłków z Affectu są rewelacyjne! Zupełnie inaczej zachowują się, niż cienie GS gdyż formuła jest odrobinę inna - cienie choć suche są bardziej aksamitne w dotyku i mniej się sypią, są bardziej zbite.


Podsumowując

Cienie matowe Glam-Shopu bardzo mnie rozczarowały! Liczyłam, że będzie to petarda i że uzupełnię kolekcję o wszystkie intrygujące, nieoczywiste kolory, jakie Hania posiada w ofercie.
Otrzymałam produkt przeciętnej jakości, średnio napigmentowany, nie dający efektu wow, jakiego szukam. Na pewno nie jest to jakość cieni Denony, McGath czy chociażby Too faced ale tego też nie oczekiwałam - nie ta ranga cenowa. Liczyłam jednak, że będzie to jakość Affect...
Aktualnie cienie zużywam tylko gdy łączę je z innymi firmami, tylko do delikatnego roztarcia innego koloru do mgiełki. Solo te cienie nie sprawdzają się u mnie ani na powiece ruchomej, ani też idealnie w załamaniu. Znam lepsze i raczej do tych matów nie wrócę.
Wielka szkoda!


Znasz cienie matowe z Glam-Shopu?

4 komentarze

  1. Piekne jesienne kolorki, sama nie mam jeszcze nic od Hani, ale nieziemsko mnie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już Ci to mówiłam, ale Sleek już ma lepsze maty niż Hania. A te grudki, to jak z kiosku po 3 złote. No szkoda, szkoda, bo zapowiadało się dobrze :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolory są piękne, ale mimo sympatii dla Hani odpuszczę sobie te cienie. Jestem w stanie wydać ostatnią złotowke, ale na świetną jakość. Kupić dla samego testu, to nie w moim stylu. Wolę wydać na dobre piwo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podejrzewałam, że tak właśnie jest z matami Hani, dlatego nigdy mnie nie kusiły.
    Z błyszczącymi też jest loteria, więc pozostają mi tylko turbo pigmenty i gąbki do makijażu;). Resztę odpuszczam i przerzucam się na inne marki, choćby Affect, Nablę itd.

    OdpowiedzUsuń