[RECENZJE] MASKI AZJATYCKIE W PŁACHCIE - SUTEKI, DR. MORITA, DR. JART+, SNP - CZ.1

Hejka! 😎 Długo wyczekiwany przez niektórych wpis o maskach w płachcie, które przyleciały ze mną do Polski. Cieszę się, że etap testów każdej z nich mam za sobą, wiem jakie efekty mi dały oraz co jest warte zakupu a co nie. Jeżeli chodzi o dostępność to Dr. Jart+ jest do kupienia u nas w Sephorze (pojedynczo niestety), natomiast pozostałe firmy oprócz Suteki możecie znaleźć na stronach: Jolse oraz Yesstyle. Jeżeli kochacie maski w płachcie i jesteście ciekawi, co mam do powiedzenia o moich cudakach - koniecznie przeczytajcie ten wpis, zapraszam!


Od lewej:

SNP Bird's Nest Aqua Ampoule Mask / 10szt / cena ok. 20-22$ 

Dr. Jart+ Deep Hydration Sheet Mask / 5szt/ cena ok. 17$ lub 1szt za 25zł w Sephorze 

Suteki Super Aqua Ampoule Mask / 10szt / cena ok. 20$

Dr. Morita Moisturizing Essence Facial Mask / 8szt / cena ok. 17$

Dr. Morita Hyaluronic Acid Essence Mask / 10szt / cena ok. 17$



Informacje ogólne


Składy:



Każdy rodzaj masek został zamknięty w sztywnym, kartonowym pudełku. Różnią się one jedynie wielkością i w przypadku SNP kształtem. Docelowo każda z nich umieszczona została w aluminiowym opakowaniu, które należy rozedrzeć. Po otwarciu ukazują się nam podobnej wielkości i kształtu maski z włókniny, które ani razu idealnie na mojej twarzy nie leżały. Plus w tym miejscu był taki, że każda z nich była porządnie nasączona preparatem, chociaż były też takie które biły na kolana jeżeli chodzi o ilość płynu! Jeżeli chodzi o zapach to żadna z masek nie ma wyczuwalnej nuty, pachną bardzo delikatnie i przyjemnie. A jak z działaniem?



Działanie




Wybierając maski, szukałam takich które będą intensywnie nawilżały moją suchą cerę, koiły ją i dadzą mi uczucie komfortu, odżywienia na dłuższy czas. Pod tym względem każda z nich się sprawdziła, chociaż mam dwie uwagi: jedną do maski Dr. Jarta+ a drugą do Suteki.
Jeżeli chodzi o tę pierwszą firmę to maska działała natychmiastowo i czuć to było gdyż twarz blisko oczodołów mnie mrowiła, co zbytnio mnie nie zachwycało (spokojnie, nie było uczulenia!), natomiast Suteki choć działało znakomicie, niestety jest problematyczne w kupieniu i tylko na miejscu w Hongkongu możecie tę firmę spotkać w sklepie Sasa i Colourmix.

Tym samym, drogą eliminacji mamy zwycięską trójkę! Maski firmy Dr. Morita okazały się bardzo dobre zarówno dla mnie, jak i mojej Mamy. Obie perfekcyjnie nawilżały, chociaż wersja z esencją okazała się być tą mocniejszą, dającą lepszy efekt nawilżenia, odżywienia, rozpulchnienia cery. 
W przypadku drugiej wersji nawilżenie też było świetne, chociaż miałam wrażenie że buzia nie jest aż tak nawilżona i rozpulchniona, jak przy poprzedniku. W obu przypadkach płynu mamy sporo i spokojnie możemy umieścić maskę w woreczku foliowym i schować do lodówki. 

No i dotarliśmy do miejsca pierwszego! Panie i Panowie, pochylmy głowy nad maską, która wywaliła mnie z kapci! Maska SNP, która jest najbardziej kontrowersyjną, gdyż zawiera w sobie jaskółczą ślinę. Brzmi obrzydliwie? Może tak ale okazuje się, że ten składnik działa fantastycznie na cerę! Jaskółcza ślina jest używana przez samców jerzyków do budowy gniazd a w Azji wykorzystuje się ten składnik w kosmetykach. Ślina tych ptaków jest bogata w aminokwasy, minerały, wapń, potas oraz żelazo. Wpływa na regenerację skóry, działa przeciwzapalnie, wspiera procesy odnowy komórkowej i działa przeciwstarzeniowo, sprawiając że skóra staje się bardziej elastyczna, jaśniejsza oraz bardziej promienna.
To właśnie ta maska zachwyciła mnie najbardziej bo nie dość, że ślina jest wysoko w składzie to jeszcze produkt jest tak nasiąknięty płynem, że dosłownie cieknie nam wszystko po dłoniach! Kiedy moja Mama przychodzi w odwiedziny to dzielimy się tą maską obie a jeszcze płynu jest tyle, że spokojnie możemy wysmarować dwa razy całe nasze ramiona, dekolt, szyję i buzię. Kiedy używam jej sama, po użyciu wrzucam ją do foliowego woreczka i umieszczam w lodówce na kolejny dzień bo jest tak wydajna! Jeżeli miałabym z tej piątki wskazać zwycięzcę w działaniu, ilości płynu i składu to zdecydowanie maska ampułkowa od SNP wygrywa to starcie. Jak tylko zużyję to opakowanie, specjalnie ściągnę kolejne z Azji. BARDZO POLECAM



Lubicie maski w płachcie?
Jaką polecacie?









3 komentarze

  1. Super artykuł! Ale czy te maseczki są dostępne gdzieś u nas? Zwłaszcza SNP? Fajnie by było :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdziesz chociażby na Allegro, wystarczy poszukać. Ja wrzuciłam zagraniczne str ze względu na to, że sporo osób na tych str kupuje a dwa, że wychodzi jednak więcej i taniej :)

      Usuń
  2. Zaciekawiła mnie maseczka SNP, chociaż nie wiem jak bym do niej podeszła ;)

    OdpowiedzUsuń