[RECENZJA] WET N WILD COLORICON, E7371 POSTER CHILD

Hejka :) Na wstępie powiem, że będzie wpis o bublu! Bardzo rzadko trafiam na niewypały a jeżeli chodzi o cienie to zdarza się to w pojedynczych przypadkach, raz na rok albo i wcale. Czego oczekuję od cieni (nie ważne w jakim przedziale cenowym)? Dobre cienie powinny mieć ok pigmentację, ciekawe kolory, nie powinny się sypać, blednąć w ciągu dnia i co ważne - nie osypywać się, nie utleniać oraz powinno się z nimi łatwo pracować. Tak - te cienie nie posiadają żadnych z tych cech, no ok - oprócz kolorów - są moim kosmetycznym koszmarem! A czemu? Dowiecie się dalej, czytając posta :)


Pojemność 8,5g
Cena ok 25zł



Skład:


Paletka została wykonana ze słabej jakości plastiku, co niestety widać i czuć w dłoni, co przyznam szczerze mnie dziwi, gdyż w tej cenie MUR serwuje nam lepsze jakościowo opakowanie ale przed nami ważniejsze info ;)



Wersja kolorystyczna, którą wybrałam jest niezwykle kolorowa, radosna i celowo sięgnęłam po takie a nie inne odcienie, żeby zobaczyć czy ta firma w tej cenie jest w stanie powalczyć z firmami takimi jak MUR czy Freedom ale od razu powiem Wam, że przegrywa z nimi totalnie!




W paletce każdy kolor ma swoje przeznaczenie a ja dodam, iż prawie wszystkie kolory oprócz granatu są satynowe a on jeden jest matowy. Czemu granat a nie czerń? Tego nie wiem, dla mnie nie logiczne ale ok, niech im będzie.


Cienie nałożone opuszką palca, na czystą skórę bez bazy.


Odcienie piękne, prawda? Niestety tylko na skórze dłoni i to przez pierwsze 5 minut!
Cienie potwornie pylą, osypują, nie są wybitnie mocno napigmentowane, są dosyć suche w dotyku ale to, co najbardziej doprowadza mnie w nich do szału to fakt, iż trzeba naprawdę sporo ich wcisnąć w powiekę, żeby uzyskać taki kolor jak w opakowaniu! Co gorsza - odcienie po lewej stronie paletki, tj. róże i czerń potwornie bledną na powiece i nie pomaga ani Duraline ani Pain Pot Maca ani nawet kredka NYXa jumbo w kolorze białym. Pacynka dołączona do nich jest do niczego - gąbeczka szorstka, paskudna wizualnie, podobnie jak pędzelek i co najwyżej możemy sobie nimi podłubać wiecie gdzie :D
Szczerze? Są to najgorsze cienie z jakimi miałam do czynienia i uważam, że nie są warte zakupu ani tym bardziej ,,zabawy" z makijażem, żeby to jakoś ok wyglądało. Zupełnie nie rozumiem szału w USA na tę firmę!
Naprawdę, w tej cenie znajdziecie wiele lepszych cieni z innych firm a ja tego zakupu mega żałuję...
NIE POLECAM.



A tak wyglądają w makijażu, gdzie BARDZO DUŻO ich nałożyłam na białą kredkę, żeby uzyskać ładny kolor bez prześwitów.

Więcej fotek TUTAJ


Znacie kosmetyki Wet n Wild?
Miałyście do czynienia z ich cieniami?

27 komentarzy

  1. Zdecydowanie nie moja kolorystyka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio sie nad nimi zastanawialam w Naturze, ale ich nie wzielam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda Twojej kasy! Z daleka od tych paletek...

      Usuń
    2. Mnie te kolory nie kuszą, ale z doświadczenia wiem ze inne palety są znacznie fajniejsze. Z resztą na yt u Tati można sie mnóstwo o Wet and Wild dowiedzieć. Ja osobiście polecam comfort zone.

      Usuń
  3. A w Stanach te paletki mają takie wzięcie!! Sama byłam na noe napalona :) zwłaszcza na wersję gdzie jest odpowiednik cienia Mac Club lub jak kto woli Inglota 85, ale teraz chyba sobie odpuszczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasugerowałam się właśnie opiniami z USA ale jak widać niepotrzebnie! Mogłam posłuchać swojej intuicji i ich nie brać.

      Usuń
    2. ale właśnie ta paletka z odpowiednikiem MAC Club, comfort zone, jest bardzo dobra. macałam te cienie, ma je moja przyjaciółka, i mocno je rekomendowała. a ten odpowiednikowy cień jest cudny i bardziej przyczepny do skóry niż np. sławny kameleon z Catrice

      Usuń
    3. A ja na jutro mam przygotowaną recenzję o Comfort Zone - również niepochlebną.

      Usuń
  4. Widziałam je w Naturze :) mi się podoba ich paletka Comford Zone :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolorki boskie, no zobaczymy ;)
    Masz suchą powiekę, zobaczymy jak się sprawują na "tłustej" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Liczę, że u Ciebie będą śmigać jak ta lala :)

      Usuń
  6. Cienie są śliczne, szkoda, że mało dostępne w Polsce :(

    OdpowiedzUsuń
  7. A kolorki wydają się być takie ładne ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj kolory nie moje :) Szkoda, że cienie są słabe. Mimo to, piękny makijaż zmalowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Oj walka z nimi była ostra a że jestem uparta to na przekór ich jakości zrobiłam makijaż ;)

      Usuń
  9. Kolory nie moje, ale makijaż piękny nimi wyczarowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolory na paletce prezentują się ślicznie. Szkoda, że pigmentacja i trwałość zawiodły.

    OdpowiedzUsuń
  11. z cieniami Wet&Wild jest ogromna loteria. są paletki beznadziejne - jak Twoja czy np.paletka fioletów, które są bardzo słabo napigmentowane i tak suche, że w ogóle nie przyklejają się do powieki. z kolei cienie w paletce comfort zone są cudne - świetnie napigmentowane i przyjemnie kremowe w konsystencji. podoba mi się też paletka walking on eggshells - wprawdzie cienie są napigmentowane średnio, ale konsystencja znowu przyjemna i jest to fajne zestawienie cieni do np. ciemnych ust.

    no, jak mówię, istna loteria!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie miałam z tej firmy nic ale vlogerki z usa bardzo zachwalaly, moze nie kazdy produkt tej firmy jest dobry?

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam tę marke jedynie z blogów, sama nie miałam okazji się z nia jeszcze zetknąć. Kolorystyka niestety nie moja.

    OdpowiedzUsuń
  14. Idelany wpis, marka sie dopiero co pojawiła, trudno o recenzje WnW, juz chciałam zaryzykować; miałam paletę tej marki w koszyku -tyle ze bardziej nude i jednak zrezygnowałam chyba cos nade mna czuwało :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Miałam do czynienia z paletką wet'n'Wild Art in the Streets 391A, kolory również były z kosmosu ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawe kolory, ale nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  17. CHyba również nie dla mnie kolorystycznie :-)

    OdpowiedzUsuń