[RECENZJA] GIORGIO ARMANI EYE TINT NR 4 EMERAUDE

Hejka! :D Po długiej przerwie wracam do Was z nową energią i zapałem do szaleństwa ;)
Pomysłów w głowie mam sporo, ogólnie dużo spraw mam na głowie i dzieje się - czyli jest tak, jak lubię, mrau! W tym poście pragnę Wam pokazać nowość w szafie ukochanego Armaniego - kremowy cień do powiek, którego kolor przyprawiał mnie o dreszcze, gdyż jak wiecie nie dość, że Maestro to jeszcze ten kolor mrrrrr... Stali bywalcy mojego bloga oraz przyjaciele wiedzą doskonale, że Pat kocha wszystko, co błękitne, morskie, zielone, fioletowe - krótko mówiąc - zimne jak ja.
Kolor Emeraude oczarował mnie w internecie i wiedziałam, że będzie mój. Pomimo, że kosmetyk mnie z lekka rozczarował, to jego kolor nadal mnie podnieca.
Zaciekawiłam Was?
Czytajcie dalej!


Pojemność 6,5ml
Cena 163zł



Skład:





Kosmetyk znajduje się w klasycznym, kartonowym, czarnym i błyszczącym opakowaniu z białymi napisami - jak to u Armaniego ;) Cień docelowo został zapakowany w opakowanie błyszczykowe, które u Maestro występuje właśnie w mazidłach do ust - matowych pomadkach i błyszczykach.
Opakowanie jest przezroczyste, więc widać kolor a aplikator, którym nakładamy produkt to typowa, włochata pacynka, którą można spotkać w kosmetykach do ust.



Emeruade to odcień z czarną bazą i leśną zielenią o morsko - szmaragdowym błysku. 
Niezwykle wyrafinowany kolor cienia, który solo stworzy nam cały look! Pigmentacja jest bardzo wysoka, chociaż miejscami odcień robi lekkie prześwity i trzeba dołożyć produktu.
Niby jest ok ale w takim razie, gdzie są minusy?

W moim odczuciu konsystencja jest zbyt sucha jak na krem. Przy moich suchych jak pieprz powiekach momentalnie zastyga z kremu w puder, dając przy tym efekt lekkiego chłodzenia. Mogłabym przeboleć fakt, że cień nie jest wodoodporny, nie wytrzymuje łez oraz pocierania dłonią ale wybaczyć nie mogę faktu, że roztarty do czarnej bazy kruszy się! Nałożony solo niestety nie jest super trwały, na Duraline czy żelowej kredce Rimmela wytrzymuje cały dzień w niezmienionej formie, nawet po roztarciu ale solo - tak sobie. Może winne są moje powieki, może ta dosyć sucha i jednocześnie kremowa (dziwne połączenie hmm) sprawdzi się przy tłustych powiekach, kto wie.

Ogromnym plusem Eye Tintów Armaniego są wysmakowane kolory, które w pojedynkę zrobią nam szybki i ciekawy makijaż oka, jednak z tego, co zauważyłam - kolory nie są równe jakościowo i dobrym przykładem jest właśnie kolor Emeraude! Praca z nim to przyjemność, fajnie się go nakłada, dobrze rozciera ale trzeba nakładać bazę pod spód.




A tak prezentuje się w makijażu:

Tutaj nałożony solo, bez bazy. Możecie zauważyć lekkie skruszenie koloru.


Podsumowując:

Eye Tint w odcieniu nr 4 Emeraude to pod względem kolorystycznym, designerskim i łatwości w pracy cudo ale rozczarowuje jego trwałość oraz osypywanie się odcienia na twarz. 
Mogło być cudownie ale jest tylko dobrze. 





Co myślicie o cieniach kremowych? Używacie?
Zaciekawił Was Eye Tint od Armaniego?

10 komentarzy

  1. kolor piekny, niespotykany. Osobiście nie lubię produktów do oczu w kremie czy w takiej formie jak pokazujesz w poście - a to tylko dlatego, że nie mam cierpliwości do starannego nakładania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosko wyglądasz w zieleniach :-)
    Ja nadal dumam nad 08.

    OdpowiedzUsuń
  3. piękny kolor i w makijażu wygląda cudnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolor powala, jest przepiękny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolor przepiękny :) Szkoda, że cena odstrasza :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny szmaragd. Ja po tuszu Eyes to kill na nic się już nie skuszę :P

    OdpowiedzUsuń