Armani Eyes to kill VS Loreal Infaillible

Opakowanie:

Armani--> szklane, plastikowa zakrętka i wieczko

Loreal--> całe opakowanie plastikowe


Pojemność:

Armani--> 4g

Loreal--> 3,5g


Konsystencja cieni:

Armani--> wilgotna; sprężyste; mocny pigment, super zmielone; gładko suną po skórze

Loreal--> lekko wilgotne; lekko sprężyste; mocny pigment; super zmielone, gładko suną po skórze

Dodaję również ciekawostkę - zdjęcia składów obu produktów ;)







Podsumowanie:

Cienie Infaillible są bardzo podobne do tych Armaniego. W sumie nie powinno to nikogo dziwić, dlatego
że koncern Loreala produkuje też kosmetyki dla marki projektanta.
Oprócz spraw oczywistych - naocznych, cienie są do siebie zbliżone pod względem konsystencji,
podobnie też się z nimi pracuje :) Cienie Armaniego są jednak bardziej wilgotne, puszyste...
Oczywiście fakt, że cienie te są do siebie zbliżone i produkowane przez ten sam koncern, sprawia że nabywca pigmentów Armaniego może się czuć trochę oszukany ;)

Powiem Wam, że osobiście uwielbiam cienie Armaniego a Loreala tylko lubię. Dlaczego?
Po pierwsze - opakowanie ale przede wszystkich ich konsystencja a co za tym idzie praca z nimi.
Nakładanie i rozcieranie cieni Armaniego to czysta przyjemność! Nakładane na sucho dają cudowny efekt ale ich prawdziwe piękno objawia się, kiedy nałożymy je na mokro. Podobnie sprawa się ma z cieniami Infaillible, jednak przez to że są bardziej suche i twarde, niż Armani - praca z nimi jest ciut trudniejsza.
To co przemawia jeszcze na korzyść Armaniego to fakt, iż ich odcienie są interesujące, wyszukane!
Cienie Loreala niektóre przypominają te Armaniego, jednak nie mają takiej głębi, są jednowymiarowe... Jeżeli chodzi o wygląd finalny na skórze - są niemalże identyczne, zobaczcie same na foto :)

Może kupowałabym chętniej cienie Infaillible, ze względu na dużo niższą cenę, niestety gama kolorów w Polsce nie pozwala poszaleć... Inaczej sprawa wygląda w USA, gdzie ciągle pojawiają się nowe kolekcje i odcienie!
Gdybym miała dostęp do całej gamy kolorów Loreala to kto wie czy Armani nie poszedłby w kąt... ;)
Oczywiście wybór należy do Was, ja z tego starcia wybieram produkty Giorgio :)


CIEKAWOSTKA

Tak na marginesie... We wpisie zestawiłam bardzo podobne do siebie produkty. Polecam Wam zobaczyć porównanie tego typu, również z kosmetykami tych dwóch firm :)
Odsyłam Was do bloga, gdzie autorka porównuje 2 podkłady - Giorgio Armani Maestro Fusion i Loreal Liquid Powder.
Myślę, że zdziwicie się jej odkryciem ;)

http://www.lifesentropy.com/2013/07/giorgio-armani-maestro-fusion-makeup.html

3 komentarze

  1. Może kiedyś spróbuję tych z GA, na razie zachwycam się lorealem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachwyty są całkowicie zrozumiałe dla mnie :) Sama mam w planach dorwać gdzieś inne kolorki :)

      Usuń