[RECENZJA] SHU UEMURA S CURLER - DIABELSKI WYNALAZEK?

Hejka! 🤩 O kultowej zalotce Shu Uemury słyszał chyba każdy! Uznawana jest za Ferrari w swojej kategorii i wcale się nie dziwię, jest to wspaniały gadżet, który otwiera oko i nie wyrywa rzęs. Przeczytać możesz o niej TUTAJ KLIK 
Będąc 3 lata temu w Hongkongu na stoisku Shu kupiłam fluid, krem i zalotkę tradycyjną i pamiętam słowa ekspedientki wtedy: najpierw używa się wersji dużej a potem małej aby podkręcić włoski w wewnętrznym i zewnętrznym kąciku oka. Pytanie za 100 pkt: czy koniecznie musisz posiadać wersję mini? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tym wpisie.



Cena ok 99zł
Kupisz TU 


Informacje ogólne


Zalotka jest metalowa, solidnie wykonana a dodatkowo posiada białą, silikonową nakładkę.
W tym miejscu zaznaczę, iż warto trzymać ją w dołączonym do niej foliowym woreczku gdyż bardzo łatwo zgubić czarną gumkę! Niestety, owa gumka lubi wypadać z rynienki i łatwo ją zgubić a zastąpienie jej w sumie niczego nie daje. O ile do klasycznej spokojnie możemy użyć zapasowych firmy Shiseido, tak tutaj po umieszczeniu dociętej połówki z firmy konkurencyjnej nie otrzymamy tego, co w pierwowzorze!

Otworzyć zalotkę i umieścić ją na oku tak aby biała osłonka dotykała powieki a rzęsy znajdowały się nad czarna gumką. Zamknąć zalotkę na rzęsach i przytrzymać przez kilka sekund. W celu uzyskania pożądanego efektu powtórzyć kilka razy.



Działanie



Zalotka S Curler to mniejsza wersja dużej z tą różnicą, że zupełnie inaczej się z nią pracuje!
Jako posiadaczka wyłupiastych oczu niczym Kermit, o kształcie migdała, dodatkowo dosyć głęboko osadzonych, mam problem z podkręceniem rzęs w wewnętrznym i zewnętrznym kąciku oka.
Zatem zgodnie z poradą tamtej pani, postanowiłam będąc w Japonii zakupić wersję małą...

Zalotka rzeczywiście bardzo dobrze podkręca moje liche, cienkie i rosnące w dół rzęsy jednak jest pewne ALE - można sobie nią zrobić krzywdę (nie tylko wyrwać włoski ale też się uszczypnąć) i wcale nie jest taka prosta w pracy! Problematyczna jest ta silikonowa, biała nakładka która jest dosyć wiotka i śliska co z jednej strony przeszkadza ale z drugiej, jak się dobrze ją ułoży to przykleja się do powieki i ułatwia działanie. Moim największym problemem jest jej odpowiednie ułożenie, przyklejenie do powieki i wywinięcie drobnych rzęs w kącikach. Jeżeli mamy mało czasu, nie ma w ogóle po co sięgać po ten gadżet! To urządzenie wymaga zdecydowanie wprawy, cierpliwości i czasu aby uzyskać wspaniały efekt.




Czy można uzyskać taki efekt klasyczną zalotką?
I tak i nie. Wiele zależy od kształtu oka oraz jego "wyłupiastości". W moim przypadku podkręcanie rzęs w kącikach dużą zalotką było totalnym fiaskiem i wyrwałam sobie sporo rzęs!
W przypadku wersji S kiedy chcę efekt spektakularnie podkręconych rzęs - otrzymuję go ale wymaga to ode mnie więcej skupienia i czasu. Coś za coś.

Czy kupiłabym ponownie?
Tak bo są takie dni kiedy stawiam głównie na rzęsy i chcę aby wyglądały perfekcyjnie!
Wtedy właśnie sięgam po obie zalotki Shu i mam gwarancję wspaniale otwartego oka.
Na co dzień jednak sięgam po klasyczną i wtedy odpuszczam te nieszczęsne kąciki.


Co myślisz o tej zalotce?
Narzędzie tortur czy przydatna rzecz?

2 komentarze

  1. Chyba się obejdę smakiem. Boję się, że zrobię sobie krzywdę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam taka mala zalotke i u mnie dobrze sprawdza sie w samym zewnetrznym kaciku oka :D

    OdpowiedzUsuń