[RECENZJA] TOM FORD LIP COLOR NR 63 DEVORÉ - PERFEKCYJNY NUDZIAK DLA CIEMNYCH WARG!

Hejka! 😊 Jako posiadaczka naturalnie ciemnych ust szukałam przez długi czas perfekcyjnego odcienia nude, który nie będzie ani zbyt beżowy, ani zbyt ciepły, chłodny, brązowy czy różowy.
Trafiłam na odcień tak perfekcyjnie skrojony do moich malinowych ust, że jestem sama mocno zadziwiona! Kolor, który za moment zobaczysz to beż o delikatnym, różowym podtonie - taki odcień moich warg ale lepszy. Kolor uniwersalny, pasujący do wszystkich makijaży. I uwaga: nie ma efektu nieestetycznego wybielenia. Ciekawa?



 Pojemność 3g
Cena 240zł
Kupisz TU


Informacje ogólne


Skład:



Pomadkę zapakowano w sztywny, błyszczący kartonik. Design jest elegancki i przykuwa oko.
Docelowo szminkę zamknięto w solidne i ciężkie, metalowe opakowanie zamykane na klik.



Działanie




Pomadka ma konsystencję kremową, przyjemnie nawilża i odżywia a to dzięki olejku rycynowemu, który jest na pierwszym miejscu w składzie (!), woskowi Candelilla, witaminie E, ekstraktowi z pszenicy i z soi, maśle Murumuru, olejkowi rumiankowemu czy wreszcie maśle Shea.
Konsystencja kosmetyku jest jedwabista, odżywcza, niezwykle przyjemna w nakładaniu i noszeniu. 
Pachnie delikatnie, waniliowo i przypomina mi troszkę szminki MACa. Jest super napigmentowana!
W jej przypadku czuć luksus zarówno, kiedy trzymam tę szminkę w dłoni oraz gdy noszę ją na ustach.

Odcień, który wybrałam czyli nr 63 Devoré to perfekcyjna propozycja dla osób, które tak jak ja posiadają ciemne wargi w kolorze malinowym. Beż, który tutaj mamy ani nie przyciemnia, ani też nie wybiela warg. Podkreśla jedynie naturalne piękno malinowych ust, dobrze je tonując w stronę beżu, pomimo że ów odcień posiada lekko różane tony. Róż się tutaj zbytnio nie wybija ale pięknie koresponduje z naturalną pigmentacją ust, dodając im to "coś", co sprawia że stają się bardziej ponętne.



Efekt po nałożeniu? Foto powyżej mówi chyba samo za siebie 😉
Usta są soczyste, błyszczące, czuć natychmiastowe odżywienie, nawilżenie które utrzymuje się cały dzień! Dla mnie to bardzo ważne, gdyż moje usta to wieczna Sahara! Czy są minusy?

Mam jednak pewne przemyślenia wobec tej szminki. Otóż, bardzo przypomina mi pomadki kremowe - Cremesheen z firmy MAC (ten sam koncern), podobnie się noszą (obie nie są super trwałe), podobnie wyglądają a nawet pachną, jednak jest pewne "ale". Choć pomadki są podobne to jednak w tańszej opcji brakuje mi tego cudownego nawilżenia i natłuszczenia, przez co pomadkę Toma Forda w noszeniu na co dzień stawiam na miejscu nr 1.

To, co najbardziej mnie zachwyca i zwala z nóg to przepiękny, naturalny efekt soczystych, wypielęgnowanych warg, do tego bez dziwnego efektu zażółconych ust czy wręcz trupich.
To taki idealny nudziak, który pasuje zawsze i wszędzie, jest banalnie prosty w nałożeniu i noszeniu. 

Na dzień dzisiejszy jestem zakochana w tym kolorze i dawno żadna szminka (tym bardziej nude) mnie nie zachwyciła, jak ta! Ogłaszam wszem i wobec: znalazłam perfekcyjny kolor pomadki na co dzień, który pasuje do każdego makijażu!
GORĄCO POLECAM


Znasz pomadki Toma Forda?

3 komentarze

  1. Wygląda przepięknie na ustach. Chcę ją :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyglada przecudnie, moja czerwien wargowa jest tez ciemniejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kusisz Pani Kochana, kusisz :-) Muszę ją pomacać, bo od dawna mam ochotę na pomadkę TF <3

    OdpowiedzUsuń